O bezrobociu, a szczególnie jego negatywnych konsekwencjach, gdy jest długotrwałe w Polsce nie trzeba nikomu mówić. Uderza ono w poczucie godności osobistej. Ma negatywne konsekwencje dla sytuacji rodzinnej, zdrowia psychicznego i fizycznego oraz jest przyczyną poważnych problemów finansowych. Nic więc dziwnego, że utrzymujący się niski poziom bezrobocia w ostatnich latach, powszechnie przyjmowany jest z entuzjazmem.
Poprzednie kryzysy gospodarcze, a szczególnie ten po 2008 roku, przyzwyczaiły nas do wzrostu bezrobocia w czasach spowolnienia gospodarczego. Po wybuchu globalnego kryzysu finansowego bezrobocie wzrosło o ponad 2 punkty procentowe.
Ekonomiści tłumaczyli to tak, że mniejsza chęć do zakupów dóbr przez firmy i konsumentów zmuszała firmy do zwalniania pracowników. To dodatkowo pogarszało nastrój w gospodarce.
W tym roku można było oczekiwać podobnego scenariusza. Według danych GUS o produkcji przemysłowej oraz wskaźnika PMI (S&P) przemysł notował mniejszą produkcję niż w ubiegłym roku. Menedżerowie spodziewali się dalszego pogarszania koniunktury, a wzrost PKB rok do roku wynosił jedynie 0,3%.
Rzeczywistość była jednak inna. Według Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (GUS) pod koniec roku 2019 bezrobocie wynosiło 2,9%. W kolejnych latach oscylowało między 2,6% a 4,0%, z okresowymi wzrostami w czasie pandemii. Ostatnie spowolnienie było nietypowe, ponieważ nie wiązało się z dużym wzrostem bezrobocia.
Aby lepiej zrozumieć zmiany w poziomie bezrobocia, można zobrazować je, porównując do zmian w poziomie wody w wannie, przez którą przelewa się strumień wody. Osoby poszukujące pracy wpadają do wanny. Tempo „wpadania” zależne jest od stopnia zwolnień oraz stopnia wchodzenia osób nieaktywnych zawodowo (np. młodzi, rodzice, przekwalifikujący się) i imigrantów na rynek pracy. Wypadają z niej za to w tempie zależnym od liczby wolnych miejsc pracy, czyli wakatów. Znaczenie tu mają również poziom dopasowania do potrzeb pracodawców, a także dezaktywizacja (np. odchodzenia na emeryturę) i emigracja. Przykładem może być spadek bezrobocia po 2004 roku.
Jeśli więc chcemy poznać naturę zmian w poziomie stopy bezrobocia, warto przyjrzeć się krótko- i długookresowym trendom czynników, które na nie wpływają. Tutaj dzieje się już znacznie więcej, a poszczególne czynniki mogą działać w przeciwnych kierunkach na sam wskaźnik bezrobocia.
Co wpływa na „wylewanie się wody z wanny”? Długookresowym trendem w polskiej gospodarce jest zwiększające się zapotrzebowanie na pracowników. Jest to widoczne między innymi w stale rosnącej liczbie wolnych miejsc pracy (wzrost o około 100 tysięcy od 2012 do 2022 roku). Dowodzi tego rosnące zatrudnienie (wzrost o około dwa miliony od 2012 roku do 2022).
Cykliczne zmiany, takie jak spowolnienie gospodarcze mogą krótkookresowo zmniejszać to zapotrzebowanie. Według danych GUS, między 2019 na 2020 rokiem liczba wolnych miejsc pracy spadła o 58 tysięcy. Liczba osób zatrudnionych o 108 tysięcy. Między trzecim kwartałem 2022 i 2023 roku liczba wakatów spadła o 24,3 tysiące. Tymczasem liczba osób zatrudnionych wzrosła o 86 tysięcy. Mniejsza liczba miejsc pracy powinna utrudniać znalezienie zatrudnienia. Jednak w rzeczywistości zaobserwowaliśmy umiarkowany spadek średniego czasu poszukiwania pracy wśród bezrobotnych z 8,7 do 7,6 miesiąca.
Co istotne, długookresowo, bezrobotni znajdują pracę coraz szybciej. Średni czas poszukiwania pracy przez bezrobotnych spadł między 2012 a 2022 rokiem z 11 do 8 miesięcy. Mamy więc w długim okresie coraz większe zapotrzebowanie na pracowników, a oni coraz szybciej znajdują zatrudnienie. Ostatnie wydarzenia gospodarcze mogły tylko częściowo spowolnić ten proces.
Istotnym elementem wpływającym na popyt na pracę w trakcie pandemii miały też rządowe tarcze antykryzysowe. Rekompensowały one częściowo pracodawcom koszty utrzymania pracowników na etacie, a samozatrudnionym pozwoliły przetrwać okres wstrzymania działalności.
Ważna jest jednak także druga strona tej sytuacji. Woda „wlewająca się do wanny”, a więc liczba osób trafiających do puli bezrobotnych. Stopniowo rośnie liczba osób starszych udających się na emeryturę, a maleje liczba osób młodych wchodzących na rynek. Według OECD od 2012 do 2022 liczba osób w wieku produkcyjnym (15-64) w Polsce spadła z 27,3 do 24,7 milionów.
Tę tendencję niweluje większa aktywność osób w wieku 55-64. Jej wzrost z 39,2% do 57,5%, dla dzisiejszej populacji daje ok. 840 tysięcy dodatkowych osób na rynku pracy. Podobny wpływ ma rosnąca aktywność zawodowa kobiet. Wzrost z 57,5% do 66,1%, wg. Eurostat, z wyłączeniem kobiet 55-64, daje dodatkowe 870 tysięcy osób. Należy jednak pamiętać, że aktywność zawodowa kobiet i osób w wieku 55-64 jest nadal niższa niż w krajach Europy zachodniej. Pozytywny wpływ na liczbę osób w wieku produkcyjnym miała imigracja, szczególnie ta obywateli Ukrainy.
Od 2015 do 2022 liczba cudzoziemców poniżej 65 roku życia, zgłoszonych do ubezpieczeń emerytalnego i rentowych wzrósł z 182 tysięcy do 1 miliona 57 tysięcy. W ostatnich latach wymienione pozytywne i negatywne czynniki zdawały się w dużej mierze znosić. W konsekwencji od 2021 roku łączna liczba osób aktywnych zawodowo, czyli bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy oraz zatrudnionych spadła o zaledwie 0.08%.
Kolejnym elementem potencjalnie wpływającym na mniejszą liczbę osób trafiających do puli bezrobotnych mogło być podejście firm do rekrutacji. Część z nich, spodziewając się poprawy warunków w gospodarce w 2024 roku, wolała ograniczyć proces kosztownego dla siebie zwalniania i ponownego zatrudniania pracowników. Efekt ten szczególnie wzmacniać mogła strukturalnie malejąca pula potencjalnych osób, które poszukują zatrudnienia.
Odpowiedź na pytanie z początku byłaby więc taka: Spowolnienie gospodarcze doprowadziło do spadku zapotrzebowania na pracę. Ale nie spowodowało jednak znaczącego wzrostu bezrobocia, ponieważ podaż pracy utrzymywała się na stałym poziomie. Sytuacji pracowników dodatkowo sprzyjało to, że firmy spodziewające się poprawy koniunktury gospodarczej i malejącej liczby kandydatów w przyszłości, ograniczyły zwolnienia.
Po pierwsze warto zauważyć, że rekordowo niskie bezrobocie, interpretowane często jako sukces polityki gospodarczej poprzedniego rządu, ma charakter strukturalny. Analizując sytuację na rynku pracy, powinniśmy więc raczej przyglądać się przyczynom zmian danego wskaźnika takim, jak zmiany demograficzne i działalność rekrutacyjna firm. Obecny poziom bezrobocia nie musi wcale być interpretowany jako coś pozytywnego. Jeśli bowiem jego głównymi przyczynami są wciąż niska w porównaniu z krajami Europy zachodniej, aktywność zawodowa kobiet i osób starszych oraz starzenie się ludności, w najbliższych latach coraz trudniej będzie firmom zapełniać wakaty i rozszerzać swoją działalność.
Może to mieć negatywny wpływ na konkurencyjność polskiej gospodarki, a co za tym idzie; na długookresowy wzrost płac. Niedobór wykwalifikowanych pracowników już dziś jest wskazywany jako bariera działalności. Dotyka on ok. 30% firm w budownictwie, 20% w handlu 18% w przetwórstwie przemysłowym, 35,5% w Transporcie i gospodarce magazynowej, 32,1% w Telekomunikacji i Informacji.
Po drugie, znając negatywne przyczyny niskiego bezrobocia, możemy zastanowić się nad remediami, czyli jak zaktywizować grupy, w których drzemie potencjał. Ekonomista IBS Maciej Albinowski dowiódł, że na zwiększenie aktywności zawodowej osób starszych wpływ może mieć dostępność zatrudnienia na część etatu. W innym raporcie ekonomistka IBS i SGH Iga Magda wskazuje na trzy obszary kluczowe dla zwiększenia aktywności zawodowej kobiet. To rynek pracy przyjazny rodzicom, lepsza jakość usług opiekuńczych i edukacyjnych dla małych dzieci, większe zaangażowanie mężczyzn w opiekę i prace domowe.
Po trzecie, warto pamiętać, że ze szkodliwymi dla gospodarki przyczynami niskiego bezrobocia jest jak z Mefistofelesem w Fauście Goethego. Ten zła pragnąc, wiecznie czyni dobro. Mimo swoich wielu negatywnych przyczyn, niskie bezrobocie pozwala uniknąć wielu osobistych i rodzinnych tragedii. Pozytywnie przyczynia się do rozwoju społecznego.