Najczęściej pod pojęciem luki płacowej rozumie się różnicę pomiędzy średnimi godzinowymi zarobkami brutto mężczyzn i kobiet. Różnicę tę, wyraża się jako procent średniego godzinowego wynagrodzenia brutto mężczyzn. Innymi słowy, taki wskaźnik mówi nam, ile procent wynagrodzenia mężczyzn otrzymują kobiety. Natomiast, tak zaprojektowany wskaźnik nie mówi nic o dyskryminacji płacowej wynikającej wyłącznie z różnicy płci. De facto opiera się na porównaniu średnich wynagrodzeń. Dlatego, ekonomiści często w kontekście tego wskaźnika określają to jako „surowa” miara luki płacowej związanej z płcią.
Chociaż „surowy” wskaźnik luki płacowej daje ogólne pojęcie o kierunku nierówności płacowych na rynku pracy ze względu na płeć, to pomija on pewne kluczowe aspekty. Przede wszystkim, wskaźnik ten nie bierze pod uwagę struktury zatrudnienia kobiet i mężczyzn ze względu na podstawowe zmienne ekonomiczne. Takimi zmiennymi są poziom wykształcenia, wymiar czasu pracy, sektor zatrudnienia czy wykonywany zawód. Wyżej wymienione cechy bezpośrednio wpływają na wysokość otrzymywanego wynagrodzenia.
Na przykład, częstym argumentem uzasadniającym lukę płacową jest zwrócenie uwagi, na to, że relatywnie więcej kobiet pracuje w sektorze publicznym. Tacy pracodawcy, płacą na ogół mniej, niż sektor prywatny, w którym pracuje więcej mężczyzn. Ponadto, kobiety częściej wykonują gorzej opłacane zawody np. w ramach sektora publicznego częściej spotykamy nauczycielki i pielęgniarki niż nauczycieli czy pielęgniarzy. Natomiast, należy zwrócić uwagę, że nawet wskaźnik luki płacowej skorygowany o powyższe czynniki społeczno-ekonomiczne nie wyjaśnia całej różnicy w wysokości wynagrodzeń.
Naukowcy szacują, że nawet 8% w różnicy płac nie może zostać przypisane do obserwowanych w danych różnic między kobietami i mężczyznami. Z pewną dozą ostrożności można zakładać, że stanowi to niejakie przybliżenie poziomu dyskryminacji.
Jednym z tematów, którym zajmowała się tegoroczna noblistka jest kwestia tak zwanej „kary za macierzyństwo”. Częściowy spadek relatywnego wynagrodzenia, choćby przez brak jego wzrostu ze względu na przerwę spowodowaną macierzyństwem, wydaje się być częściowo uzasadniony z ekonomicznego punktu widzenia. Na przykład, przez utracone doświadczenie zawodowe, zmniejszenie liczby godzin czy częściowy zanik kompetencji.
Jednak okazuje się, że skutki rodzicielstwa nie są takie same dla matek i ojców. Wśród matek zaobserwowano znaczny spadek wynagrodzenia nawet w perspektywie 10 lat od urodzenia dziecka w porównaniu do bezdzietnych kobiet. Tymczasem wśród ojców wykonujących zawody premiujące wykonywanie nadgodzin jak prawnicy czy finansiści zaobserwowano tzw. premię za ojcostwo. Czyli ponadprzeciętny wzrost wynagrodzenia związany właśnie z nadgodzinami.
Chociaż, niektórzy mogą twierdzić, że „kara za macierzyństwo” jest ekonomicznie uzasadniona, to wciąż istnieje wiele aspektów powodujących nierówności. Wynikają one bezpośrednio z uprzedzeń lub głęboko zakorzenionych norm kulturowych. W jednym ze swoich artykułów Claudia Goldin pokazała, że wdrożenie „ślepego” procesu rekrutacji do orkiestr symfonicznych, znacznie zwiększyło szanse kobiet do otrzymania pracy. Tego rodzaju dyskryminacja wynikająca z nepotyzmu i kumoterstwa zdecydowanie powinna zostać wyeliminowana.
Tegoroczna laureatka Nobla wymiernie przyczyniła się do wprowadzenia tematyki nierówności płac, ale również ogólnej sytuacji kobiet na rynku pracy do ekonomicznego mainstreamu. Poruszyła istotne kwestie związane z rodzicielstwem i nierównomiernym rozłożeniem kosztów z nim związanych między rodzicami. Pomimo tego, że niektóre z wyżej wymienionych efektów, wydają się mieć racjonalne uzasadnienie ekonomiczne, to wciąż pozostają aspekty społeczne.
W dobie kryzysu demograficznego, należałoby wyciągnąć wnioski płynące z badań zdobywczyni Nobla 2023. Nie możemy wymagać od potencjalnych matek, że poświęcą swoje aspiracje zawodowe w imię ratowania demografii kraju. Należy wprowadzać rozwiązania, które pomogą zniwelować negatywne skutki rodzicielstwa dla rozwoju kariery. Urlopy tacierzyńskie i gwarantowane żłobki to dobry początek.