Obecnie mówi się o istotnym przewartościowaniu naszego postrzegania pracy. Mają do tego doprowadzić przemiany technologiczne i wraz z nią zmieniające się formy pracy. W krajach rozwiniętych obserwuje się odchodzenie od tradycyjnych modeli kariery opartej na stabilnym zatrudnieniu w jednym zawodzie czy firmie, na rzecz bardziej elastycznych form zatrudnienia, takich jak freelance, praca projektowa czy kontraktowa. Na znaczeniu zyskuje także praca zdalna, czasami wykonywana jako cyfrowy nomada. Podobne trendy widzimy też w Polsce.
Coraz częściej słyszy się głosy, że młodsze roczniki – Millenialsi i generacja Z – redefiniują hierarchię wartości związanych z pracą. Podkreśla się, że dla wielu młodych ludzi kluczowe jest znalezienie balansu między życiem zawodowym a prywatnym. Wartość pracy nie wynika jedynie z zarobków, ale również z możliwości rozwoju osobistego, wpływu na świat czy poczucia celu. Popularne ostatnio w mediach społecznościowych zjawisko „quiet quitting”, czyli wykonywania tylko niezbędnego minimum w pracy, wskazuje na rosnący bunt wobec nadmiernego wykorzystywania pracowników i gloryfikacji kultury nadgodzin.
W badaniach społecznych pojęcie „wartości pracy” często obejmuje takie aspekty, jak jej centralność w życiu jednostki oraz etykę pracy. Centralność oznacza, czy praca jest nadrzędną wartością w porównaniu z innymi sferami życia, jak np. czas wolny. Etyka pracy wiąże się z przekonaniami, że praca jest moralnym obowiązkiem wobec społeczeństwa lub, że osoby niepracujące stają się leniwe. Te postawy różnią się w zależności od płci, wieku i klasy społecznej, ale badania – takie, jak największe tego typu, World Value Survey – ukazują również znaczące różnice między narodami.
Według World Value Survey, w 2017 roku (to, niestety, ostatnie dostępne dane) 58,5% Polaków deklarowało, że praca jest dla nich bardzo ważna. To znacząco więcej niż np. w Czechach (44.8%) czy Stanach Zjednoczonych (39,4%). Co ciekawe, w 1989 roku ten odsetek wynosił w Polsce aż 68%, w Czechach 55.7%, a w Stanach 61.5%. Spadek o 10 punktów procentowych w ciągu trzech dekad sugeruje zmianę w wartościach, jednak tempo tego spadku w Stanach Zjednoczonych wydaje się być wyjątkowo szybkie (22 p.p.). To może tłumaczyć zalewające nas historie o tym, jak bardzo zmieniło się postrzeganie pracy na przestrzeni ostatnich dekad. Może jednak te historie są bardziej odpowiednie w amerykańskim kontekście i niekoniecznie przekładają się w całości na polski grunt?
Okazuje się jednak, że również w polskich realiach możemy mówić o pewnym przesunięciu w postrzeganiu pracy, gdy przyjrzymy się bliżej danym. Różnice w podejściu do pracy między pokoleniami są w Polsce bardziej wyraźne niż w innych krajach. Na przykład, jedynie 3,9% najmłodszych respondentów zgadza się ze stwierdzeniem, że praca powinna zawsze być ważniejsza od czasu wolnego. Tutaj podobnie odpowiadają rówieśnicy z krajów o wyższym dochodzie – z Niemiec (3.7%) czy USA (7.6%). W grupie 50+ ten odsetek wynosi już 19,3% – znacznie więcej niż w Niemczech (11%) czy Stanach Zjednoczonych (4,7%).
Starsze pokolenia, które doświadczały trudów transformacji gospodarczej lat 90., wciąż traktują pracę jako centralną wartość i obowiązek wobec społeczeństwa. Młodsze natomiast , które wychowały się w bardziej stabilnym środowisku ekonomicznym, kładą większy nacisk na rozwój osobisty, równowagę między pracą a życiem prywatnym oraz poczucie celu. Wydaje się zatem, że obecna sytuacja gospodarcza niekoniecznie ma wpływ na to, jak postrzegamy pracę. Przede wszystkim stanowi o tym sytuacja gospodarcza, której doświadczyliśmy w swoich latach formacyjnych. Podobną zależność można zauważyć także np. na Węgrzech, gdzie różnica między najmłodszą (16-29) a najstarszą (+50) grupą wieku wynosi 19 p.p.
Takie przesunięcie jest zgodne z „hipotezą niedoboru” (scarcity hipothesis) Ingleharta, która sugeruje, że wraz z bogaceniem się, narody odchodzą od wartości materialistycznych na rzecz indywidualistycznych, takich jak samorealizacja. Ma się to łączyć z mniejszym znaczeniem centralności pracy. Dane wydają się potwierdzać ten trend, choć nie tłumaczy on wszystkiego. Gdyby chodziło wyłącznie o bogactwo, to różnica między Polską a Stanami powinna być dużo większa w latach 90-tych niż teraz. W 1989, różnica wynosiła 7 p.p., a obecnie lokuje się na poziomie 19 p.p.. chociaż przepaść gospodarcza między tymi krajami znacznie się zmniejszyła. Uzasadnionym wydaje się wobec tego stwierdzenie, że oprócz „hipotezy niedoboru” istnieją jeszcze inne czynniki (ekonomiczne, polityczne lub kulturowe), które wpływają na postrzeganie pracy i jej roli w naszym życiu.
Zmieniający się rynek pracy budzi również obawy o jej przyszłość i dalszą polaryzację rynku pracy. Pracownicy biurowi korzystają z ułatwień, takich jak praca zdalna czy czterodniowy tydzień pracy. Tymczasem zawody wymagające fizycznej obecności w miejscu pracy, np. policjanci czy kolejarze, są narażeni na niedobory kadrowe i zwiększony stres. Jako społeczeństwo wciąż zgadzamy się jednak z tym, że to jeszcze nie czas na odpoczynek i mniej pracy. W badaniu European Value Survey, prawie połowa Polaków (49.9%) uważa, że byłoby źle, gdyby w przyszłości praca miała dla nas mniejsze znaczenie, niż ma dotychczas. Podobnie uważa tylko 35.4% Czechów i 30% Amerykanów.
W Polsce tąpnięcie wartości pracy nie jest tak dramatyczne jak w innych krajach, ale różnice pokoleniowe są wyraźnie większe. Starsze generacje pamiętają czasy niedostatku i wysokiego bezrobocia, co wpływa na ich przekonania o centralności pracy. Tymczasem młodsze pokolenia koncentrują się na samorealizacji i elastyczności.
Zmiana wartości pracy w Polsce jest zatem złożonym procesem, który wynika z jednoczesnego wpływu przemian kulturowych i ekonomicznych. Odpowiedź na pytanie, czy będzie to prowadzić do dalszego rozłamu między pokoleniami przed nami.