Komisja Europejska definiuje grupę tzw. NEET (ang. Not in Education, Employment, or Training) jako grupę młodych osób, która nie pracuje, nie kształci się ani nie poszukuje aktywnie pracy. W Polsce około 10-11% osób młodych zalicza się do grupy NEET, co stanowi wynik porównywalny do średniej w krajach UE. Oznacza to, że część młodych Polaków chociaż poszukuje pracy, nie może jej znaleźć – potencjalnie z uwagi na brak doświadczenia lub umiejętności pozwalających na podjęcie pracy.
Dlaczego duży udział niepracujących jest problemem dla polskiej gospodarki? Według analizy IBS, do 2030 roku w zawodach wymagających specjalistycznych umiejętności w Polsce brakować będzie około 400 tys. pracowników. Jednocześnie w zawodach, w których wymagane są umiejętności manualne (np. rolnictwo) prognozowane są nadwyżki pracowników. Innymi słowy, pracownicy wykonujący prace manualne powinni przejść proces dokształcenia, aby uzupełnić istniejące luki na rynku pracy. Potrzebny jest proces, który wyposaży grupę niepracujących w wymagane kompetencje, szczególnie w zawodach deficytowych. Czy jednak (tylko) szkolenia stanowią odpowiedź na wyzwanie, jakie stawia rynek pracy?
Proponowane rozwiązania – szkolenie – często dominują w dyskusjach na temat młodych, niepracujących osób. Tymczasem, oczekiwane efekty szkoleń pozostają ograniczone, patrząc na możliwości młodych osób bezrobotnych. Bardzo często NEET nie mają umiejętności pozwalających im na rozwój w zawodach, na które jest wysoki popyt. Trudno jest zbudować złożone umiejętności – np. programowanie czy analiza danych – kiedy brakuje edukacyjnych podstaw.
Z dalszej analizy IBS wynika, że korzyści ze szkoleń procentują wśród dobrze wykształconych bezrobotnych. W edukacji nie ma drogi „na skróty” – nikt nie zostaje programistą po ukończeniu specjalistycznego kursu, jeśli nie posiada podstaw zdobytych w procesie kształcenia.
Nadzieja, że młode pokolenie urodzone w czasach, w których rozwój technologii istotnie przyspieszył, będzie posiadało lepsze umiejętności cyfrowe okazała się naiwna. W najnowszym raporcie IBS można dowiedzieć się, że aż 60% młodych, niepracujących osób nie posiada podstawowych umiejętności cyfrowych. Wśród tej grupy, dominują przede wszystkim osoby, które doświadczenie zawodowe zdobywały w zawodach silnie rutynowych, czyli takich które można łatwo zautomatyzować. W efekcie, wraz z postępującą automatyzacją procesów w coraz większej liczbie przedsiębiorstw w Polsce, więcej młodych osób może mieć problem z utrzymaniem pracy. Oznacza to, że nawet osobom, które dojrzewały w czasie, kiedy komputeryzacja pracy była już dość powszechna, również grozi ryzyko ze strony automatyzacji.
Część badań pokazuje, że szkolenia młodych bezrobotnych mogą nie działać, ponieważ to nie brak umiejętności jest problemem. Zamiast jednego szkolenia, potrzebne może być bardziej systemowe podejście do zwalczania przyczyn bierności młodych osób na rynku pracy. Młode osoby bezrobotne mogą być w niekorzystnej sytuacji również w innych wymiarach – mieszkaniowych, komunikacyjnych, rodzinnych. Skoordynowanie podobnych polityk może przynosić znaczne efekty – młode osoby nie myślą o kształceniu, jeżeli dostępna praca znajduje się poza zasięgiem.
Oferta szkoleniowa również powinna przejść znaczącą reformę. Część szkoleń oferuje rozwój kompetencji, które bezrobotni albo już mają, albo nie są im potrzebne na rynku pracy. Co więcej, w tym momencie szkolenia dostępne są głownie dla osób bezrobotnych, lub pracowników po 45 roku życia. Zamiast zwalczać przyczyny (np. brak umiejętności), zwalczamy skutki. Z holenderskiego badania przeprowadzonego w czasie kryzysu z lat 2008-2009 można dowiedzieć się, że programy edukacyjne pozwalają zmniejszyć „napływ” bezrobotnych, ale nie mają wpływu na osoby, które już są bezrobotne. Szkolenia mogą przynosić wyższy zwrot z inwestycji, jeśli zostaną dostosowane do podnoszenia umiejętności pracujących. Skromne rezultaty programów szkoleniowych nie oznaczają, że nie powinniśmy w nie inwestować. Pozwoliłoby to pracownikom na przebranżowienie się, a firmom na dopasowanie produkcji lub usług do wymagań rynku.
Kolejne wyniki dużych badań, które porównują umiejętności uczniów, pokazują, że polski system edukacji jest w czołówce światowej. Polscy czwartoklasiści ustępują jedynie Litwinom spośród krajów UE, a polscy ósmoklasiści wypadają statystycznie gorzej jedynie od rówieśników z Estonii. Sugerowałoby to, że polscy uczniowie mają wysoki „kapitał ludzki” zgromadzony z końcem edukacji szkolnej. Wydaje się jednak, że z czasem kapitał ten silnie traci swoją wartość. Badanie PIAAC, podobnie jak wcześniejsze badania dotyczące umiejętności dzieci i młodzieży, skupione jest na umiejętnościach dorosłych. Według edycji badania z 2016 i 2023, kompetencje dorosłych pozostają na znacznie niższym poziomie, niż wynikałoby to z umiejętności uczniów. Wyniki badań sugerują, że Polacy nie wykorzystują w pełni zgromadzonego kapitału ludzkiego po szkole średniej, którego wartość szybko maleje. Co może być powodem dużych rozpiętości między młodzieżą, a dorosłymi?
Jednym z powodów, który może stać za spadkiem kapitału ludzkiego w cyklu życia może być niewielki udział Polaków w szkoleniach. W 2022 roku w Polsce tylko 24,3% osób w wieku 25-64 uczestniczyło w szkoleniach (średnia UE 46,6%). Kapitał, który nie „pracuje” traci na wartości. W to miejsce, mogłoby wejść państwo, które poprzez unowocześnienie i dofinansowanie systemu szkoleniowego mogłyby zatrzymać obniżenie wartości kapitału ludzkiego. Niestety, obecnie dostępna oferta szkoleń dla polskich pracowników nie stanowi odpowiedzi ani na aktualne ani na nadchodzące wyzwania stojące przed rynkiem pracy.
* * *
Dane:
Artykuł Wojciecha Szymczaka pt. Problemy młodych ze znalezieniem pracy. Złagodzą to szkolenia? Potrzeba o wiele więcej. został opublikowany na portalu oko.press