Ponowne urynkowienie doprowadzi do wzrostu cen i zwiększy przychody spółek energetycznych. Wyższe ceny energii będą bardziej dotkliwe dla gospodarstw domowych z niskimi dochodami. Ze względu na niskie dochody, ich wydatki na energię stanowią nawet 25% całego budżetu. Wśród osób z wysokimi dochodami, na zaspokojenie potrzeb energetycznych wystarczy mniej niż 5% dochodów. Każdy wzrost cen będzie oznaczał pogłębienie się nierówności oraz wzrost ryzyka ubóstwa, w tym ubóstwa energetycznego. Dlatego konieczne są działania osłonowe, np. w formie bonu energetycznego. Takie rozwiązanie zamierza wprowadzić polski rząd. Niestety, procedowany projekt ma kilka wad i niewiele zalet.
Zaletą rządowego rozwiązania jest dobrze dobrane kryterium dochodowe. Bon energetyczny ma trafić do 3,5 miliona rodzin, których dochody nie przekraczają 2500, albo 1700 zł na osobę. Kryterium dochodowe jest uzależnione od tego, czy są to jedno- czy wieloosobowe gospodarstwa domowe. Dzięki tak ustalonym progom dochodowym, wsparcie potencjalnie trafi do osób z niskimi dochodami oraz rodzin zmagających się z ubóstwem energetycznym. Wprowadzono też zasadę złotówka za złotówkę. Oznacza to, że dochód powyżej progu nie wyklucza ze wsparcia, ale obniża kwotę bonu o przekroczoną wartość. Dodatkowo, do skorzystania z bonu uprawnieni będą emeryci z najniższymi emeryturami, co również jest dobrym rozwiązaniem, ograniczającym biurokrację. Na tym zalety rządowego projektu się kończą.
Administrowanie bonem rząd planuje delegować do samorządów. To zły pomysł. Samorządy, realizując podobne zadania przy okazji dodatku osłonowego ponosiły koszt około 10 zł od świadczenia. ZUS podobne zadania mógłby realizować dwa razy taniej. Dodatkowo, stworzenie infrastruktury do wypłat bonów energetycznych w ZUS-ie ma sens w kontekście najbliższej przyszłości. Od 2026 r. Polska stanie się największym w Unii Europejskiej beneficjentem Społecznego Funduszu Klimatycznego. Na dodatki energetyczne będziemy mogli wtedy wydać nawet blisko 20 miliardów złotych. Dlatego, bon energetyczny można wykorzystać jako pilotaż przyszłych świadczeń. Środki na administrację świadczeniem będą inwestycją w stworzenie infrastruktury, która może obsłużyć większą liczbę beneficjentów i większe kwoty, niż ta przewidziana w ramach bonu energetycznego.
Bon energetyczny będzie wypłacany jako jednorazowe wsparcie w wysokości od 300 do 600 zł, w zależności od liczby osób w gospodarstwie domowym. To zbyt niskie wsparcie, jeżeli uwzględnimy przeciętne koszty energii elektrycznej w polskich domach. Taka kwota pozwoli na pokrycie około 20% podwyżki cen energii elektrycznej w wieloosobowych rodzinach. To mniej niż przewidywane przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska podwyżki cen energii elektrycznej. Dodatkowo, Ministerstwo przewiduje, że wzrosną ceny gazu i ciepła sieciowego. Dlatego, kwota bonu powinna być dwukrotnie większa, jeżeli wsparcie miałoby w całości zabezpieczyć gospodarstwa domowe przed podwyżkami cen. Bon wyniósłby wtedy od 600 zł w jednoosobowym gospodarstwie domowym, do 1200 zł w rodzinach liczących powyżej sześciu osób. Odpowiada to kwocie, które Ministerstwo przewidziało jako wsparcie tylko w szczególnym przypadku: osób korzystających z ogrzewania na prąd. Zamiast szczególnego potraktowania jednej grupy, lepiej bezwarunkowo zwiększyć wsparcie wszystkim.
Roczny koszt bonu wzrośnie wtedy z 1.3 miliarda złotych do około 3 miliardów. To koszt i tak niższy od wsparcia, które otrzymają spółki energetyczne w ramach rekompensaty za częściowe odmrożenie cen. Taką kwotę warto zainwestować zarówno w ograniczanie nierówności i ubóstwa, ale również budowanie poparcia politycznego dla ambitnej polityki klimatycznej.
Niskie rachunki za energię to nie tylko inwestycja w walkę z nierównościami i ubóstwem, ale też zabezpieczenie przed protestami przeciwko ambitnej polityce klimatycznej. Szczególnie w trakcie kampanii do Europarlamentu, w ramach której politycy nieprzychylni Unii wykorzystują negatywne emocje społeczne wokół Zielonego Ładu jako polityczną pożywkę. Jeżeli za wzrosty cen energii zapłacą osoby z niskimi dochodami, to winą obarczona zostanie Unia. Nawet wtedy, gdy ze wzrostami cen będzie miała niewiele wspólnego. Dlatego, dążenie do sprawiedliwej transformacji to nie tylko inwestycja w sprawiedliwość społeczną, ale też w możliwość realizacji polityki klimatycznej w ogóle.
Artykuł został opublikowany pod tytułem Jak odmrozić ceny energii i nie zamarznąć. Plusy i minusy rządowego bonu energetycznego na portalu oko.press.pl