Twitter już zwolnił ok. 7 000 pracowników, Amazon zapowiedział redukcję zatrudnienia o nawet 18 000 miejsc pracy, a META o 10 000. Przynajmniej część zwolnień związana jest z postępem technologicznym – dzięki nowym algorytmom i narzędziom niektórzy pracownicy mogą być jeszcze bardziej produktywni, praca pozostałych staje się zbędna. Efekty postępu obserwujemy zarówno w gospodarce wirtualnej (wykorzystanie technologii komputerowych do automatyzacji procesów) jak i realnej (robotyzacja produkcji). To, czy roboty bądź software w ogóle mają negatywny wpływ na zatrudnienie w dużej mierze zależy od rozpatrywanej gospodarki. Europejskie rynki pracy, w porównaniu do Stanów Zjednoczonych charakteryzują się większym stopniem regulacji. W Europie, w większości przypadków pracodawca nie może zwolnić pracownika z dnia na dzień ze względu na obowiązujące prawo pracy. Podobnie, pracownik jest związany okresem wypowiedzenia. Za oceanem podobne regulacje są znacznie mniej restrykcyjne. Między innymi dlatego, w Stanach Zjednoczonych robotyzacja sektora przemysłowego wpłynęła na zmniejszenie całkowitego zatrudnienia, podczas gdy w Europie efekty są zupełnie odwrotne – w Niemczech robotyzacja nie tylko nie zmniejszyła zatrudnienia, ale zwiększyła produktywność i płace.
Komu zagraża automatyzacja i jakie są tego skutki?
Nie wszystkie zawody są równomiernie zagrożone automatyzacją. W rzeczywistości, takich zawodów jest bardzo niewiele. Zastępowalne są natomiast pewne czynności, które wykonuje się w ramach poszczególnych prac. Dlatego w kontekście bezpośrednich skutków automatyzacji częściej można mówić o ewolucji danego zawodu, niż jego całkowitym zastąpieniu.
Najłatwiej jest zastąpić tzw. czynności rutynowe, czyli czynności, które są powtarzane w określonej, niezmiennej sekwencji. W przypadku robotyzacji zastąpione zostaną czynności rutynowe manualne, np. zginanie metalowych elementów czy napełnianie puszki określonym litrażem napoju. Z kolei w przypadku automatyzacji zastąpione zostaną czynności rutynowe kognitywne, np. dodawanie poszczególnych wartości w tabeli arkusza kalkulacyjnego.
W efekcie automatyzacja nie musi stanowić bezpośredniego zagrożenia dla pracowników konkretnych zawodów i skutkować np. zwolnieniem albo obniżeniem wynagrodzenia. Przeciwnie, automatyzacja może ułatwić i urozmaicić pracę poprzez przejęcie nudnych i żmudnych czynności. Np. księgowa już nie musi szukać faktur w segregatorach, przepisywać poszczególnych wartości i dodawać ich na osobnej kartce. Odpowiednie oprogramowanie zrobi to szybciej i dodatkowo ograniczy ryzyko błędu.
Zwiększona wydajność pozwoli zwiększyć liczbę obsługiwanych klientów albo zajęcie się innymi zadaniami. Jednak, zwiększona wydajność może wiązać się z potencjalnym zagrożeniem – bazy klientów nie można przecież rozszerzać w nieskończoność. Dlatego, w pewnym momencie możemy już nie potrzebować kolejnych księgowych. W takim wypadku, automatyzacja może wpływać na zatrudnienie nie w postaci zwolnień, ale w postaci ograniczenia zatrudnienia nowych pracowników.
Czy zmiana poziomu bezrobocia to jedyna miara wpływu automatyzacji na rynek pracy?
Poziom bezrobocia jest jednym z najpopularniejszych wskaźników używanych do monitorowania kondycji na rynku pracy, ale nie jest jedyny. Ekonomiści monitorują również tzw. przepływy na rynku pracy, czyli to, jak często pracownicy tracą zatrudnienie i jak często bezrobotni je znajdują. Paradoksalnie, ostatnie badania pokazują, że zwiększenie poziomu robotyzacji w Europie przełożyło się na zmniejszenie ryzyka utraty pracy. Jednocześnie okazało się, że robotyzacja nie ma wpływu na szanse znalezienia nowej pracy. Innymi słowy stabilność zatrudnienia wzrosła.
Istnieje jeszcze aspekt jakości zatrudnienia. Automatyzacja, która zastępuje powtarzalne, nudne czynności jednocześnie sprawia, że pracownicy mają więcej czasu na inne zadania. To zadania, które często wymagają więcej kreatywności i stymulują rozwój umiejętności poznawczych oraz personalnych. Czyli automatyzacja wspomaga rozwój zawodowy.
Chociaż często postęp technologiczny przedstawiany jest jako zagrożenie dla zatrudnienia, to w rzeczywistości wcale nie musi tak być. Żebyśmy masowo odczuli negatywne skutki automatyzacji, musiałby się wydarzyć bardzo gwałtowny i powszechny skok produktywności, tak jak w przypadku wynalezienia automatycznego krosna na przełomie XVIII i XIX wieku. Wówczas, tysiące tkaczek dosłownie trafiło na bruk lub doświadczyło gwałtownego spadku wynagrodzeń, nie będąc w stanie konkurować z maszynami.
Jednak współcześnie, chronią nas jeszcze prawo i instytucje rynku pracy gotowe zainterweniować w krytycznym momencie. Ponadto, sprzyja nam demografia. Aktualne prognozy wskazują na to, że już w najbliższych latach pracowników będzie brakować. W takich okolicznościach nowoczesne technologie będą przede wszystkim uzupełniać braki w sile roboczej, a nie konkurować z pracą ludzką.
Dlatego, aktualnie nic nie wskazuje na to, że w bliskiej przyszłości automatyzacja wywoła więcej szkód niż korzyści, tym bardziej na masową skalę.