W cytowanym fragmencie listu do Prezydenta RP, Noblistka Olga Tokarczuk, szefowa Rady Języka Polskiego prof. Katarzyna Kłosińska i laureat Nagrody Literackiej Nike Zbigniew Rokita przekonywali do prawnego uznania języka śląskiego. Jak widać, w debacie o uznaniu ślōnskij gŏdki za język regionalny nie brakuje argumentów filozoficznych, lingwistycznych i kulturowych. Dla dobra dyskusji warto podnieść w niej także argumenty ekonomiczne.
W ekonomii argumentem do interwencji państwowej powinna być zawodność wolnego rynku. Jeśli bowiem nieskoordynowane działania ludzi przynoszą społecznie pożądane rezultaty, niepotrzebne są nowe podatki, regulacje czy instytucje. Nie jest tak w przypadku języków regionalnych. Posiadają one bowiem pewne cechy, przez które wolny rynek nie jest w stanie stworzyć bodźców ekonomicznych, prowadzących działania jednostek do społecznie pożądanych rezultatów. Innymi słowy, ekonomiczny mechanizm, w którym popyt spotyka się z podażą, szwankuje. Popyt rozumiemy tu jako istniejącą w społeczeństwie chęć zachowania językowej różnorodności. Podażą zaś, jest cała gama wysiłków osób prywatnych i firm, mająca na celu jej kultywację. Ta nadwyżka popytu nad podażą prowadzi do powolnego wymierania języków mniejszościowych. Przyjrzymy się czterem z cech, które prowadzą do wyżej opisanej niewydolności wolnego rynku.
Po pierwsze, używanie języka regionalnego przypomina uczestnictwo w sieci społecznościowej. Tak, jak wartość korzystania z portalu X jest większa, jeśli korzysta z niego więcej osób, tak samo wartość posiadania umiejętności mówienia po śląsku jest większa wtedy, gdy mówi nim więcej innych osób. Jeśli więc pojedyncza osoba nauczy się nim władać, nie zwiększa tylko swojego dobrobytu, ale też wszystkich innych osób będących w „językowej sieci”. Kalkulując koszty i korzyści ze swoich działań, jednostki nie biorą jednak pod uwagę ich pozytywnych efektów ubocznych. Z perspektywy ekonomicznej sprawia to, że suma indywidualnych wysiłków jednostek poświęcanych na naukę tego języka jest niższa, niż społecznie optymalna, a więc taka, w której każda osoba byłaby świadoma swojego wpływu na dobrobyt innych jednostek.
Po drugie, język regionalny tak, jak środowisko naturalne czy obrona narodowa, jest dobrem publicznym. Jest to takie dobro, które służy wszystkim, bez możliwości wykluczenia kogokolwiek, ale jego konsumpcja przez jedną osobę nie wpływa na możliwość korzystania z niego przez innych. Typowym fenomenem związanym z dobrami publicznymi jest tak zwany efekt gapowicza. Jest to sytuacja, w której ktoś korzysta z dobra publicznego, równocześnie nie biorąc adekwatnego udziału w kosztach jego zapewnienia.
Jeśli uznamy, że zachowanie różnorodności językowej i kulturowej w naszym kraju jest wartością, do pewnego stopnia gapowiczami jesteśmy my wszyscy, poza garstką pasjonatów, którzy z własnej inicjatywy poświęcają czas i pieniądze na rozwój oficjalnie nieuznawanych kultur i języków. Jeśli jako społeczeństwo solidarnie nie okażemy takim osobom wsparcia, skala ich działań będzie nadal mniejsza niż społecznie oczekiwana.
Po trzecie, jest to przypadek dobra, którego wartość dla przyszłych pokoleń w ścisły sposób zależy od dzisiejszych działań. Dla firm notowanych na giełdzie przeprowadzanie inwestycji mającej efekty w dalekiej przyszłości ma odzwierciedlenie w dzisiejszej wartości firmy. W przypadku dóbr takich, jak język regionalny czy środowisko, rynek nie wynagradza w pełni przyszłych zysków z dzisiejszych działań osobom, które ponoszą ich koszty. Z tego powodu uzasadnione jest zaciąganie długu na inwestycje, z których korzystać będą przyszłe pokolenia, ponieważ to one częściowo ten dług będą spłacać. Tak samo w przypadku inwestycji w rozwój języka regionalnego – z dzisiejszego trudu nauczycieli, tłumaczy i ludzi kultury korzystać będą przyszłe pokolenia, żyjące w bogatszym kulturowo i językowo kraju. Jeśli dzisiaj nie zadbamy o to, by dzieci uczyły się języka śląskiego w szkole, czytały książki i oglądały filmy w tym języku, to za kilkadziesiąt lat może się okazać, że nikt już nie będzie umiał się nim posługiwać. Podobnie jak zaniedbany ogród zarasta chwastami, tak zaniedbany język traci swoją żywotność i bogactwo. Dlatego warto inwestować w rozwój języka regionalnego, by przekazać go następnym pokoleniom w jak najlepszej kondycji.
Ostatnim z argumentów są koszty kooperacji. By to zarysować, weźmy jako przykład firmę produkującą ołówki. Podczas ich wytwarzania na każdym etapie produkcji poszczególni pracownicy, używając pracy i kapitału, dokładają do produktu pewną wartość. Wyobraźmy sobie jednak, że każdy z tych pracowników jest osobną firmą, i kupuje ołówek sprzed swojego etapu produkcji, sprzedając go następnie firmom na następnym etapie. Przez dodatkowe koszty związane z koordynowaniem działań wszystkich pracowników, negocjowaniem cen, i większą niepewnością, produkcja staje się nieporównywalnie droższa, a przez to cena ołówka wyższa. Kultywacja języka regionalnego jest podobnie skomplikowanym przedsięwzięciem. Potrzebna jest kodyfikacja języka, opracowanie podręczników, rekrutacja do programów stypendialnych czy grantów na powstawanie dzieł kultury. Zaangażowane osoby prywatne już dzisiaj podejmują te działania niezależnie, często z dobrymi skutkami. Brak instytucji, które koordynowałyby ich działania, powoduje jednak niepotrzebnie wysokie koszty i zmniejsza skalę ich wspólnych działań.
Austriacki fizyk Ludwik Boltzmann mówił, że „nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria”. Teoria ekonomii faktycznie daje dobre argumenty przemawiające na korzyść instytucjonalnego wsparcia języków regionalnych. Polityka publiczna powinna jednak opierać się nie tyle na teorii, a na działaniach o sprawdzonej skuteczności. Osoby, które zajmą się projektowaniem polityk dotyczących wspierania języków regionalnych, powinny wziąć to pod uwagę i opierać swoje decyzje na przykład o doświadczenie Walii, w której uznano i później z dużymi sukcesami ochroniono żywotność języka walijskiego. Przy podejmowaniu tych działań ważny też będzie dokładny rachunek kosztów i korzyści z poszczególnych polityk, do którego potrzebne jest z kolei sprecyzowanie celów podejmowanej ochrony języka. Uratowanie języka śląskiego przed zniknięciem jest wielkim wyzwaniem dla społeczeństwa obywatelskiego. Parafrazując bohatera polskiej wyobraźni zbiorowej: Udało się w Walii, dlaczego ma nie udać się w Polsce? Jeśli zaś się uda, nie uratujemy tylko języka – uratujemy świat.
Artykuł został opublikowany pod tytułem Mateusz Krząkała: Języki regionalne są ważną częścią dziedzictwa kulturowego, ale czy na pewno potrzebują wsparcia z publicznych pieniędzy? Uratowanie języka śląskiego to wyzwanie dla społeczeństwa obywatelskiego na portalu Ślązag.