Dzięki pandemii COVID-19 wielu z nas po raz pierwszy mogło pracować z domu. Polubiliśmy to – zaoszczędziliśmy czas na dojazdach, dzięki czemu mieliśmy go więcej dla siebie. Regulacje dotyczące pracy zdalnej wchodzą w ostatnim czasie do porządku prawnego. Specjalne przywileje otrzymują rodzice wychowujący dzieci. Wynika to stąd, że praca zdalna jest przez rządzących przedstawiana jako rozwiązanie, które pomaga rodzicom godzić obowiązki zawodowe z rodzinnymi. Dzięki niej rodzice mają więcej czasu dla siebie i są bliżej dziecka. Jest to krok w dobrą stronę, który ma wiele zalet, ale rzadko mówi się o tym, że praca z dzieckiem na kolanach ma również wady.
Z rozwiązań dla obojga rodziców korzystają głównie matki
Ojcowie niechętnie korzystają z pracy z domu, żeby zajmować się domem i dziećmi. Tak samo jak niechętnie korzystają z urlopów ojcowskich. W praktyce z elastycznej organizacji pracy znacznie częściej korzystają kobiety, choć prezentowana jest ona jako rozwiązania dla obojga rodziców. Jest to szczególnie widoczne w krajach o bardziej tradycyjnych postawach względem ról kobiet i mężczyzn na rynku pracy, a Polska do takich krajów się zalicza. Według ostatnich badań Eurobarometru 4 na 5 Polaków i Polek zgadza się ze stwierdzeniem, że głównym zadaniem mężczyzny jest zarabianie pieniędzy, a głównym zadaniem kobiet zajmowanie się domem i dziećmi. To znacznie więcej niż średnia w innych państwach Unii Europejskiej i znacznie więcej niż w krajach skandynawskich uznawanych za najbardziej równościowe.
Czas zaoszczędzony na dojazdach kobiety przeznaczają na obowiązki domowe, a nie na swoje hobby. Badania przeprowadzone w Niemczech pokazały, że matki pracujące z domu przeznaczają około trzy godziny tygodniowo więcej na opiekę nad dzieckiem w porównaniu do matek pracujących w biurze. Wśród pracujących z domu ojców takiej zależności nie zaobserwowano. Inne badanie przeprowadzone w mieszkaniach małżeństw pracujących z domu pokazało, że kobiety zazwyczaj pracują w częściach wspólnych (żeby mieć oko na dom i dzieci), a mężczyźni w dedykowanych gabinetach (żeby móc się skupić). Kiedy tylko jeden rodzic pracuje z domu, nie ma miejsca na negocjacje, kto odbierze chore dziecko z przedszkola, bo będzie to zawsze ten, kto pracuje z domu. W efekcie prowadzi to do podwójnego obciążenia kobiet – zwiększa się ich zaangażowanie w pracę, a obowiązków domowych paradoksalnie przybywa. Praca zawodowa siłą rzeczy schodzi na drugi plan. To z kolei utrwala nierówny podział obowiązków w domu.
Z pracą z domu jest jeszcze jeden problem. Okazuje się, że brak luźnej pogawędki z przełożonym w przerwie od pracy ma większe konsekwencje niż nam się wydaje. Kiedy nie ma nas w biurze, przełożeni o nas po prostu zapominają. Badanie przeprowadzone wśród amerykańskich managerów pokazało, że około 4 na 10 z nich zapomina o pracownikach zdalnych przy rozdzielaniu zadań. Dla jednych to dobrze, bo mają mniej pracy. Ale to też oznacza mniej okazji do wykazania się. Dlatego wielu pracowników obawia się, że praca z domu ograniczy ich możliwość awansu i rozwoju osobistego. I mają rację, ponieważ badania pokazują, że pracownicy pracujący z domu z reguły zarabiają mniej, rzadziej awansują i są gorzej postrzegani przez przełożonych i współpracowników – jako mniej oddani pracy i mniej efektywni. Taka sytuacja tworzy nowy rodzaj szklanego sufitu, który trudno przeskoczyć bez pojawiania się w biurze.
Upowszechnianie pracy z domu oraz innych rozwiązań, które dają nam większą swobodę decydowania o czasie pracy są dobrymi pomysłami. Szczególnie, że do tej pory były w Polsce mało dostępne. Nie są one jednak receptą na wszystkie problemy rodziców. Jeśli będą wykorzystywane tylko przez kobiety, to może to utrwalać nierówny podział w domu oraz ograniczać ich rozwój zawodowy. Warto zatem zadbać o to, żeby z rozwiązania tego korzystali również ojcowie.